CIEKAWOSTKI Z PODKARPACIA
Podstawowym zajęciem ludności na Podkarpaciu było rolnictwo i leśnictwo.
Z gospodarki na słabej ziemi trudno było wyżywić dużą rodzinę.
Zimą znajdowali zatrudnienie przy wyrębie pobliskich lasów, a kiedy na
wiosnę Sanem ruszyły pierwsze lody, organizowano
spław drewna.
Przetransportowane wozami konnymi pnie drzew spuszczano na wodę, wiązano
Tak powstałe tratwy łączono i ciągnięto z prądem Sanu do Wisły.
Dalej czystą i wartką Wisłą na Kujawy, nawet do Gdańska.
Flisacy wracali po kilku tygodniach przeważnie pieszo.
Centrum flisactwa było tu pobliskie miasteczko Ulanów.
Sławę i bujny rozkwit od XVII do XIX wieku Ulanów zawdzięcza
rozbudowanemu rzemiosłu szkutniczemu i silnemu ośrodkowi flisackiemu. U
ujścia Tanwi do Sanu znajdowała się przystań rzeczna zwana “palem”, do
której zawijały statki żeglugi śródlądowej. W warsztatach szkutniczych
budowano, naprawiono statki, w szczególności specjalizowano się w budowie
galarów. Gdy Ulanów był miastem, pobudowano spichlerze i stał się on
wtedy prawdziwym portem dla rozległych terenów Ziemi Bełskiej, Podola,
Ziemi Czerwieńskiej. Ruchliwość portu w Ulanowie odzwierciedla nadane mu
wtedy miano “małego Gdańska.”. Działający w Ulanowie cech retmański i sternicki miał wielki wpływ na to, co działo się w
miasteczku. Przygotowywał on młodych ludzi do prowadzenia spławu Sanem,
Wieprzem, Bugiem, Narwią i Wisłą do Torunia, Grudziądza i Gdańska. Od
tego czasu stał się Ulanów stolicą polskiego flisactwa.
Okazało się, że mieszkający na tym terenie Galczakowie
też byli flisakami.
Józef Galczak (1896-1967) syn Kazimierza
(1860-1941) z Pława był hallerczykiem.
Walczył na frontach I Wojny Światowej , a potem
z Bolszewikami. Wrócił z medalami.
Był dzielnym żołnierzem, a potem gospodarzem i ojcem siedmiorga dzieci.
Poza tym organizował spławy drewna Wisłą do Torunia.
Losy jego opisze wnuk Stanisław z Wólki Turebskiej.
Jeżeli Galczakowie znali tą drogę prowadzącą do
wielkiego świata,
to na pewno z niej korzystali.
Mogła to być dogodna możliwość szukania lepszych warunków życiowych.
Może Andrzej(0) z bratem Frankiem(0) a może i Stanisławem(0) namówili
mamę Annę, pewnie wtedy już była wdową. Zabrali wszystko
co mieli i na tratwie ruszyli szukać swojego miejsca, w końcu
znaleźli je we wsi Ściborze koło Inowrocławia a w następnych latach w
Kazaniu k.Lubrańca.
Mogło się tak zdarzyć, ale aby tam na Podkarpaciu odnaleźć ich ślady
trzeba jeszcze długo szukać w archiwach i księgach kościelnych.
Chętni do odszukania dokumentów i wertowania ksiąg będą bardzo mile
widziani, prosimy o kontakt. |